Nie ma jak Lwów.

Minęły czasy lwowskich łowców: Dzieduszyckich, Wodzickich, Mniszków, Starzeńskich i tylu innych nemrodów, których nazwiska odnajdujemy w archiwalnych rocznikach prasy łowieckiej. Nie ma też rozciągającej się w pobliżu miasta kniei, gdzie jeszcze w połowie XIX wieku polowano na żubry.

Pierwsza wojna światowa przyczyniła się do zdziesiątkowania zwierzyny, ale po 1918 roku jej populacje wspólnymi siłami odtworzyli leśnicy i myśliwi wprowadzający w życie zasady prawidłowej gospodarki łowieckiej. Wytężona praca na tym polu dała dobre rezultaty, czego dowodem były wyniki rykowisk w Karpatach w latach 30. XX wieku.